RECENZJA: „Francuzki dojrzewają najpiękniej”? Chyba najwredniej ( ͠° ͟ʖ ͡°)

Francuzki – wzór, jak nie ideał kobiecości, perfuma, koafiura, torebka Chanel, wspaniałe pończochy i szminka. Zawsze zadbane, zawsze wytworne i nawet kiedy przeklinają, to -cytując Merowinga – brzmi to jakby podcierały się jedwabiem. Taki właśnie obraz kobiet z tej nacji miałam w głowie sięgając po książkę Francuzki dojrzewają najpiękniej Mylene Descelaux. Jedną z pierwszych książek recenzowanych dla Wydawnictwa Literackiego był skądinąd bardzo przyjemny przewodnik 100 miejsc we Francji, które każda kobieta powinna zobaczyći prawda, podszedł mi on do gustu, chociaż Francją nie interesowałam się wcześniej jakoś specjalnie. Postanowiłam więc dać szansę również i tej poradnikowej nowości. I co? I sakreble niebążur i nie tip top niestety.

Wiem, że bardzo dużo na mediach i na blogu gadam o tym, jaka to jestem stara, jak to moja młodość bezpowrotnie przeminęła i tak dalej, i tak dalej – ale prawda jest taka, że obiektywnie nie mam jakoś specjalnie dużo lat, a jeżeli coś jest we mnie obiektywnie stare to najbardziej dusza. Znacznie bardziej jest dla mnie sensowny termin dojrzałośći ją bardzo cenię jako wartość samą w sobie, jej upatruje się u innych kobiet i w ogóle  ludzi, z którymi się spotykam na codzień zupełnie niezależnie od ich wieku czy pozycji społecznej. Niezwykle tajemnicza, ciekawa i w gruncie rzeczy niedoceniona i niedopieszczona przez rynek wydawniczy grupa to kobiety po czterdziestce – ten target zasługuje na własną gigantyczną złotą kategorię niedostępną dla takich gówniar jak my 😀 Nie no, tak zupełnie poważnie – każda z nich wydaje się skrywać w sobie jakąś niesamowitą tajemnicę. One promieniują wewnętrznym pięknem, są dojrzałe spokojne i mają w sobie mają w oczach coś takiego, czego na próżno szukać u dwudziestolatek. Nie wiem jak nazwać tą iskrę, może to po prostu właśnie ta dojrzałość w której szukam? Dokładnie czegoś takiego spodziewałam się po Francuzki dojrzewają najpiękniej, takiego manifestu dojrzałej kobiecości, wyciągniętej ręki, poczucia wspólnoty, wzajemnego wsparcia i właśnie tej zdrowej, pięknej, fajnej kobiecości, która kształtuje się nie tylko w relacji z mężczyzną, ale też w relacji z samą sobą.

Co dostałam? 300 stronicowy manifest dotyczący tego że generalnie jeżeli nie znajdę faceta, no to właściwie nie mam po co żyć. Ja wiem ja może nie jestem targetem tej książki, ale jakoś mam niepohamowane przeświadczenie, że nawet kobiety idealnie z targetu tej książki podzielą moje zdanie. Pomijam już absolutne ignorowanie przez autorkę sytuacji, w której dla autorki kobieta żyje przez wiele lat z jednym (O BORZE TUCHOLSKI, JEDNYM! NIEMOŻLIWE!) mężczyzną (czy to mężem czy to partnerem). Taka tam ultrarzadka sytuacja, całkowicie abstrakcyjna tudzież wyssaną z palca/wyjęta z pomiędzy bajek. Generalnie głównym zmartwieniem kobiety w tym wieku jest to, że nie jest już 20 latką. Kropka. To jest obszar, w którym się poruszamy. Autorka skupia się na nim w sposób całkowicie negatywny: na tym, że skóra już nie jest taka elastyczna, że życie zamknęło wszystkie możliwości i generalni faceci jakoś na ciebie lecą. Koniec tematu. Jak pięknie zamknięto kilkadziesiąt przebogatych w doświadczenie lat życia, jak mocno je spłaszczono, wuala. Zupełnie zapominasz o swoich zasobach pochodzących z tych wszystkich lat, które przeżyłaś, nie wyciągasz z nich wniosków – albo wyciągasz tylko o tyle, o ile one ci się przydadzą do? No, czego? ZDOBYCIA FACETA. A ponieważ facetów jest mało, bo troszeczkę to wszystko towarzystwo przebrane i na dodatek jak wyżej wspomniałam ty już masz kilka zmarszczek, więc generalnie nie stawać ci w szranki z tymi legendarnymi dwudziestkami, które są jędrne i wszystko i starczy gdzie powinno… Musisz przyjąć swoje poddaństwo. Po prostu. Wycofać się poczekać, aż tam już zostanie wszystko przebrane, a potem ewentualnie ruszyć gimnastykując się przy tym niemiłosiernie na żer. Heh.

Protip od Desclaux: tak generalnie to poleca wdowców, bo wychodzi na to, że oni są najfajniejsi. Tylko też musicie dobrze wycyrklować, żeby ten wdowiec był troszkę po żałobie, ale nie czekać za długo, bo zaraz ci go sprzątnie sprzed nosa następna baba. Ahjo.

Pomimo naprawdę fajnej felietonowej formy, która sprawia, że czytanie jest naprawdę przyjemne, to jeżeli chodzi o warstwę treściową… To jest naprawdę mordęga. Przez cały czas lektury towarzyszyła mi bardzo silna myśl: cholera jasna, jeżeli tak ma wyglądać moja czterdziestka, to ja dziękuję bardzo, ja wysiadam z tego pociągu, odmawiam współpracy z Francuzami. Let’s do it slavic way.

Rzadko zdarza mi się krytykować w takiej otwarty sposób w książki wydane przez Wydawnictwo Literackie – ponieważ ja generalnie bardzo je lubię, i ich sposób wydawania i dobór materiałowy. Dlatego też chciałam Wam mocno zaznaczyć jedną rzecz, która moim zdaniem w tej książce jest absolutnie bardzo dobra, i którą rzeczywiście warto zobaczyć, jeżeli kiedyś wpadnie Wam w ręce ta książka. Zerknijcie  wtedy koniecznie na rozdział dotyczący rozwodów i utraty rodziców. Te dwa są napisane po prostu fenomenalnie, widać w nich prawdziwe emocje i naprawdę duże doświadczenie takie życiowe, właśnie tą mądrość, za którą tęskniłam. Przez nie właśnie prześwituje światło tej dojrzałości, za którym tak bardzo podczas całej lektury tęskniłam.

Cała reszta? Niestety, przykro mi. Dziękuję, postoję.

Desclaux_Francuzki dojrzewaja_m.jpg


„Francuzki dojrzewają najpiękniej” („Les jeunes femmes de cinquante ans”) Mylene Descleax, tłum. Ewa Merel Wydawnictwo Literackie, 2019

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

64237976_2295550310520837_8917792136015904768_n

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s